Cztery noce spędzone w szpitalu tczewskim zakończone – dziś czeka Go błogi sen w domku. Jak u Alfreda Hitchcock’a zaczęło się gwałtownie, w pt o 22:00, a potem było już tylko gorzej. Po godzinnej wewnętrznej walce, Arturek miał jednolity, blado-szary kolor twarzy, dosłownie nie można było wyróżnić ust. Słaniał się półprzytomny z prośbą w drżącym głosie: „Do lekarza”

To drugi tegoroczny tak długi pobyt Arturka na oddziale dziecięcym. Wpierw długotrwała gorączka w marcu, a teraz nieustające bóle brzucha i towarzyszące temu dolegliwości jelitowe.

Nie ma już „normalnych” chorób, że każda kończy się szpitalem?

Oczywiście, w każdej sytuacji znajdujemy plusy, los jest sprawiedliwy przecież. Tym razem to kompleksowe badania w kierunku zgłaszanych dolegliwości sercowych, jutro jeszcze echo serca. O skali zaawansowanych dociekań niech świadczy fakt, że krew do badań pobierano Arturkowi cztery razy.

Personel szpitala w Tczewie na oddziale dziecięcym to świetni fachowcy, ale przede wszystkim empatyczni, wielce pomocni ludzie. Dziękujemy za udzieloną pomoc i opiekę.

Dodaj komentarz
Side bar